wtorek, 3 grudnia 2013

Roraty i Julia .




Poniedziałek , 2 grudnia , Julcia umówiła się ze swoją babcią , że będą chodzić na roraty .

Myślę sobie , kurczę , w życiu nie wstanie o 6.00 ( msza o 6.45 ).

No i co ?






Budzę moją córeńkę , a ona - oczy nieprzytomne , głos mamrotliwy , gesty nieskoordynowane .

Ale twardzielka z niej .

Odpędza resztki snu , żegna się z cieplutką podusią i podnosi się z łóżka .

Szkoda mi jej .

I tak troszkę jestem zła , że takich symbolicznych Rorat dla dzieci nie ma na przykład o 17.00 .

Ale później gdy opowiadały jak ładnie wygląda okolica Kościoła , łezka zakręciła mi się w oku.
Wczesny poranek , ciemno jeszcze , a nagle pojawiają się migające punkciki , jak świetliki w noc świętojańską .
To ludzie - duzi i mali niosą w rękach zapalone świece roratnie .

I tak dziwna radość wstępuje w serduszko , i to oczekiwanie na Święta staje się takie radosne .









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz